A mury runą, runą, runą…

Czas wakacji, zwiedzania, wyjazdów – także tych zagranicznych. W czasie wakacyjnych wojaży odwiedziłam Berlin. Ostatni raz byłam tu chyba dwadzieścia lat temu. A może więcej? W każdym  razie przed zburzeniem MURU. Dzisiejszy Berlin porusza różnorodnością – miejsc do zobaczenia, smaków do spróbowania, ludzi do poznania. W metrze, tramwaju, autobusie, w kafejce, w muzeum można spotkać ludzi ze wszystkich kontynentów, o różnych kolorach skóry, rozmawiających w różnych językach.  Ludzi uśmiechających się do siebie, próbujących porozumieć się ze sobą – często na migi lub w uniwersalnym angielskim. Tym bardziej wstrząsające wrażenie robią pozostałości Muru Berlińskiego oddzielającego jeszcze do roku 1989 wschodnią część miasta od zachodniej. Na Potsdamer Platz i wzdłuż East Side Gallery przechadzają się tysiące ludzi – robią zdjęcia, śmieją się z malunków przedstawiających trabanta lub czuły, wręcz namiętny pocałunek Breżniewa z Honekerem. Czy w ten sposób próbujemy oswoić grozę tamtych czasów, chcemy zapomnieć, że to było tak niedawno, chcemy wierzyć, że już nigdy tak nie będzie?

Wzruszenie przy Berlińskim Murze i być może po raz pierwszy uświadomienie sobie, że Niemcy też cierpieli (a może dalej cierpią?). Doszczętnie zniszczone nalotami dywanowymi miasta takie jak Hamburg, Drezno, Berlin. A potem – już po wojnie – Mur. W ciągu jednej nocy miasto zostało podzielone – rozdzielono rodziny, przyjaciół, współpracowników. Bez możliwości kontaktu, spotkania, wspólnego, normalnego życia. Patrząc na resztki Berlińskiego Muru dziękowałam w duchu za to, że nie ma już takich murów w Europie. W Europie nie, ale jak jest na świecie? Czy wszyscy mogą tak swobodnie podróżować, zwiedzać, smakować ŚWIAT?

A co z naszymi murami wewnętrznymi, co ze stereotypami, starymi wzorcami w których nieustannie żyjemy?

Kiedy meldowałam się w hotelu w Berlinie, w recepcji siedział młody chłopak, który z urody wyglądał na Araba. Miły, uśmiechnięty, sympatyczny – ale Arab. Następnego dnia rano – w recepcji – Murzyn. Pomocny, grzeczny – przyniósł dodatkowa kołdrę, żeby ułatwić nam spanie. Ale przez głowę przeszła mi myśl „Co to za hotel? Dla kogo jest ten hotel, że pracują w nim tylko Murzyni i Arabowie?”

Mury w mojej głowie – stereotypy, lęki, niesprawdzone opinie, wdrukowane wzorce. Skąd to się bierze, dlaczego tak reaguję? Przecież świadomie jestem otwarta na każdego człowieka, skąd więc we mnie te wzorce, te stereotypy?

Przy wymeldowaniu niespodzianka – okazało się, że chłopak podobny do Araba mówi po polsku. Urodził się we Wrocławiu, jako dziecko wyjechał z matką do Niemiec. Czy dzięki tej informacji mur moich stereotypów nadwyrężył  się trochę? Czy kiedy obserwowałam te tłumy ludzi z całego świata, kiedy z niektórymi z nich rozmawiałam, wymieniałam uprzejmości lub uśmiechy – otwierałam się trochę? Oswajałam obcość, inność? Czy zrobiłam wyrwy w moim murze?

Ale gdzie mój mur jest jeszcze silny, nietknięty? A gdzie go w ogóle nie widzę?

A jakie są Twoje MURY? Czy wakacje pozwoliły Ci je zobaczyć? Czy choć trochę je nadkruszyłeś? 

Kiedy zburzymy nasze mury? Co nam w tym pomoże?